Rejsy po Karaibach – najlepszy prezent

Mąż i ja zawsze kochaliśmy podróże. Jeszcze zanim wzięliśmy ślub, udało nam się zwiedzić większość Europy. W podróż poślubną pojechaliśmy w wymarzoną podróż do Japonii. Oczywistym więc było, że pierwszą rocznicę naszego ślubu musimy spędzić w jakimś wyjątkowym miejscu. Miejscu, w którym nigdy nie byliśmy. 

Parostatkiem w piękny rejs

krótkie rejsy na KaraibachNo dobrze, może nie do końca parostatkiem. Ale od początku. Pół roku przed rocznicą ślubu, wraz z mężem zaczęliśmy zastanawiać się nad tym dokąd pojedziemy. To, że udamy się w podróż było oczywiste, pozostało tylko jedno pytanie: dokąd? Mąż wymarzył sobie podróż w najdalsze końce Skandynawii, ja zaś myślałam o jakimś azjatyckim kraju. Nie mogąc się dogadać, postanowiliśmy pójść na dobrze znany nam wcześniej kompromis: wyciągnęliśmy stary atlas świata, który dostałam jeszcze na pierwszą komunię święta i z zamkniętymi oczami wybraliśmy na chybił-trafił miejsce naszej następnej podróży. Trafiliśmy na połać Oceanu Atlantyckiego gdzieś niedaleko Portoryko. Wybór był więc oczywisty: Karaiby. Jednak dookoła znajdowało się tyle pięknych miejsc, które zawsze pragnęliśmy odwiedzić! Tuż obok jest przecież Dominikana, za nią Kuba, a przecież stamtąd już rzut beretem na Florydę. Po intensywnej burzy mózgów, w końcu podjęliśmy ostateczną decyzję: polecimy na Florydę a stamtąd popłyniemy w krótkie rejsy na Karaibach. Zaczęliśmy więc przygotowania. Pierwszym krokiem było złożenie dokumentów o wizę, która była nam niezbędna do wjazdu na teren Stanów Zjednoczonych. Po przylocie do Miami panujemy udać się statkiem do Gwatemali, a następnie na wyspę Saint Kitts. Stamtąd czeka nas rejs na Martynikę, a następnie Gwadelupę. Planowane przez nas krótkie rejsy na Karaibach obejmują również wyprawę na Bahamy. Stamtąd powrócimy do Miami. Brzmi ambitnie? I dobrze! To ma być przygoda naszego życia. Nasze karaibskie wakacje mają łączyć w sobie spokój lazurowej wody i żywe brzmienie wszechobecnego reggae. Mój mąż nie może doczekać się wyprawy do lasu równikowego, ja zaś już tworzę listę kolonialnych zabytków do obejrzenia. Wyobrażacie sobie soczyste mango zerwane prosto z drzewa jedzone na złotej plaży na śniadanie? Ja tak!

Mam nadzieję, że nasza karaibska przygoda okaże się tak cudowna jak to sobie wyobrażam. Na pewno będę na bieżąco relacjonować przebieg naszej wyprawy i dzielić się wrażeniami z podróży przesyconej post-kolonialnym charakterem. Nie mogę doczekać się by choć przez chwilę być częścią tego wyjątkowego połączenia gorącej zabawy i bogatego dziedzictwa kulturowego.